Po bardzo długim poszukiwaniu okazało się, że mamy do zobaczenia w KL jeszcze kilka rzeczy. Po pierwsze: Świątynię Thean Hou. Nie sprawdzaliśmy, o co chodzi z tą świątynią, po prostu zaznaczyłem gwiazdkę na mapie i po śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Ale, ale, jakim śniadaniu...?
Wstałem o 7, zabrałem plecak i ruszyłem na poszukiwanie siew pau. Na rogu mają tylko parowane pau. Też dobre, ale to nie to, co tygrysy lubią najbardziej. Obłażę kwartał po kwartale. Pusto. Wreszcie jakiś stragan, staruteńka Chinka ma coś pieczonego. Wziąłem cztery podługowate i dwie babeczki na słodko. Po drodze w 7eleven jeszcze - profilaktycznie - dokupiłem curry puffs i kaya bun. Klęska, totalna klęska. Produkty 7eleven jak zwykle trzymają poziom, ale to nie siew pau. Produkty od pani bardzo dobre, ale wszystko słodkie. Gdzie moje cieknące tłuszczykiem siew pau?
Zjedli, wypili, ruszyli.
LRT z Masid Jamek do Brickfields - trasa znana. Potem zaczynają się schody. Jedna nawigacja mówi, że w prawo, druga, że w lewo. Guzik prawda, zatrzymał sie przy nas samochodem jakiś Malezyjczyk i pyta się - gdzie idziecie? Do świątyni! A, to tam w lewo, nad drogą, potem w prawo. Chyba nie zrobiliśmy tego, co mieliśmy zrobić, bo chodnik się skończył. Włączyliśmy więc znowu nawigację i tym razem zadziałała. Doprowadziła nas do GÓRY. Pomyślałem sobie, skoro pielgrzymka do świątyni ma być, no to muszą być wyżeczenia. Żar z nieba się leje, wilgotność 300%, a my drałujemy poboczem. Wreszcie świątynia, przed świątynią para młoda się fotografuje, widać jest to działająca instytucja.
Obeszliśmy, obfotografowaliśmy. Idziemy do atrakcji nr 2. Na piechotę. Wszyscy inni przyjechali samochodem.
I znowu szukamy drogi na nawigacji, chcieliśmy przyspieszyć, poszliśmy skrótem i wylądowaliśmy na poboczu wielopasmowej drogi. Trudno, idziemy. Policja nas nie złapała, więc można powiedzieć, że z sukcesem dotarliśmy do stacji monoraila. Jestem fanem tego środka transportu, bo jego budowa jest prosta, a stanowi świetną alternatywę dla drogiego metra. Monorail to pociąg, który jedzie po betonowej szynie na filarach. Z punktu widzenia gruntu zajmuje tyle miejsca, ile potrzbuje filar oraz stacje.
Tu dygresja: ta świątynia jest z 1987 roku... taki nowy zabytek znaczy się.