Dzisiaj śniadanie było dużo uboższe - bez racuszków i naleśników, bez serów pleśniowych. Ale za to były podobno parówki (przynajmniej widziałem u kogoś na talerzu, może se kupił w sklepie). Oczywiście oznacza to, że było 6 typów żółtego sera, szynki, schab pieczony ze śliweczką, pasztety, śledzie... Jeżeli nasz pomysł, że wczoraj było "świąteczne" śniadanie potwierdzi się w niedzielę, to będę się śmiał.
Rejs po zatoce, czyli 50 minut rozkoszy dla oczu za jedyne 20 zł, był tylko wstępem do dzisiejszych wojaży. Po krótkiej przerwie na kawę z tortem pojechaliśmy zaliczyć Wielką pętlą bieszczadzką, czyli zobaczyć Bieszczady nie wysiadając z samochodu. Dzięki zdjęciom satelitarnym znaleźliśmy most przez Wetlinę, którego 30 lat temu nie znaleźliśmy i przeprawialiśmy się przez rzekę skacząc z kamienia na kamień i w wodę. Potem znaleźliśmy Ranczo, gdzie się stołowaliśmy. Nie udało mi się zlokalizować kempingu i sklepu GS, może nie przetrwały próby czasu. Smerek wygląda godnie jak zawsze, tylko jakoś nie można już po Bieszczadzkich drogach chodzić, bo rozjadą. Teraz przed wejściem na każdy szlak jest parking płatny, na którym zostawia się swoje volvo, pokonuje się połoninę, a potem wraca do samochodu klimatyzowanym busem. Biedniejsi turyści parkują na nielegalu na drodze przed parkingiem.
Trochę się zgubiliśmy i zrobiiśmy pełną pętlę, aż po Wołosate, gdzie operatorzy komórkowi powiadomili nas o dostępności sieci ukraińskich. Potem zachaczyliśmy o słynne Lutowiska i oba Ustrzyki, gdzie odnotowałem, że bar w którym powiedziano mi, że jak mam obiekcje do czystości kufla, to tam jest strumień, nadal funkcjonuje i ma się dobrze.
Nostalgiczna podróż zdecydowanie dobrze mnie nastroiła, prawie kupiliśmy działkę w Ustrzykach, tylko jak do pracy dojechać? Może następnym razem nawet na jakąś połoninę wejdziemy?
Testując jadłodajnie w Solinie, dzisiaj poszliśmy do absolutnie absurdalnego miejsca zwanego Gazdówka Bieszczadzkie smaki, gdzie jedzenie jest na wagę. Było smaczne, na czystych talerzach (jednorazowych) i sztućcach (jednorazowych). Zdecydowanie polecamy.
Trójka gra, magic sunset nad Soliną się złoci, wino znad Balatonu z Lidla lekko szumi w musztardówkach. Czego chcieć więcej? Polar by się przydał...