Geoblog.pl    tlk    Podróże    Singapore, My Amore    Jak Kinga kupowała chińską suknię i jadła kalmary
Zwiń mapę
2015
03
sie

Jak Kinga kupowała chińską suknię i jadła kalmary

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8269 km
 
Ponieważ wszystkie stragany z zarciem były zamknięte, musieliśmy zadowolić się drogą knajpa w której jedliśmy wczorajszą kolacje. Potem okazało się ze nikt nie chce z nami buszować dalej po chińskiej dzielnicy. Więc w siedlismy do autobusu z drewnianą podłoga i ruszyliśmy tam gdzie wczoraj skończyliśmy. Niespodzianka, straganów brak.
Poszliśmy więc do starego chińskiego bazaru na Hua Met, gdzie można znaleźć chińskie mydło i powidlo, niestety w rozmiarze przeciętnej Niemki, wiec nawet jak znaleźliśmy coś szalowego to było ciut luźne. I tak od stanowiska do stanowiska doszliśmy do sampeng Square i yaowarat road, czyli środka china Town. Po wypełnieniu plecaków wróciliśmy do hotelu na herbatę i uzgodnić co robimy dalej. Padła propozycja żeby pójść do sieciowego chinczyka na 18 na kolacje a potem zobaczymy. Mieliśmy 3 godziny wiec w siedlismy w autobus i pojechaliśmy do chińskiej dzielnicy... straganów nadal brak ruszyliśmy wiec na obchody bazaru hinduskiego. Tam gdzie wczoraj były puste zaułki zalane woda po kostki dzisiaj tętnilo zycie. Nagle olsnienie zobaczyłem piękna chińską suknię. Złoto czerwona. I zaczyna się walka. Przymierz, po co, bo fajna, ale pewno droga, przymierz, ale po co mi coś takiego, bo fajne. Przybiera wreszcie właścicielka i dawaj mierzymy. Może większą a może inny kolor a za ile? I wreszcie pada: 780 batow. Kinga na to, że za drogo, no to ja się targuje a Kinga mierzy, za mała, za duża, a ja się targuje, już 500 batow, i wtedy kinga z widocznym żalem stwierdza ze suknia jest za krótka. Chiński talię mają pół metra wyżej. Więc pani - nie rozumie przecież naszej rozmowy - zaczyna targować się sama ze sobą aż doszła do 200 bahtow.
Z żalem zostawiamy unikalną suknie. I klnaca chinke. Idziemy w głąb phahurat market. Wreszcie wszystkie stragany prowadzą hindusi. I dziwnie się na nas patrzą. Wreszcie kupujemy ozdobę choinkowe (uprawiamy choinkarstwo w stylu fussion) czyli garnek na sznurku z motywem sa styki. Piękne. Zawsze jak kupujemy coś takiego czyli religijne dewocjonalia to patrzą się na nas dziwnie. Włodek mówi ze kiedyś coś źle powiesze i odpada mi nerki. Potem zaliczylismy hinduski dom towarowy gdzie można kupić takie cuda jak materiał typu patchwork i wróciliśmy do domu na umówiony obiad.
Tu wreszcie mogłem spełnić swoje marzenie. Kinga wybrała noodle bo singapursku (wyborne), a ja pokazałem palcem to, to, to. Czyli wiadro smażonych kalmary w i warzyw, wontony i sajgonki. Koniec końców 56 złotych za wyborny ucztę dla 4 osób. I zielona herbata z refilem.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 125 wpisów125 12 komentarzy12 666 zdjęć666 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
14.08.2019 - 16.08.2019
 
 
31.05.2019 - 15.06.2019
 
 
08.09.2017 - 01.10.2017