Przez cały tydzień zastanawialiśmy się co to za dziwny budynek widać na zboczu góry. Włodek twierdził że to fałszywa khmerska świątynia, taka z betonu. No to poszliśmy sobie brzegiem morza, wzdłuż plaży przy której rozłożył się resorty przeróżne. Np po 1000 zł za noc. Okazało się że ta świątynia to chyba miał być hotel. Ale jest bardzo nie skończony a już się rozsypuje. Widać że ogród jest podlewany, ktoś tu i ujdzie grzebie, jakieś spodnie się suszyly i kalosze leżały. Dziwne miejsce.