Jeżeli jednym słowem miałbym opisać lotnisko we Frankfurcie, to nie potrafię się zdecydowac, czy brzmialo by ono: olbrzymie czy nieprzyjazne. Ja rozumiem, ze tanie linie traktuje sie po macoszemu, ale lecielismy lufthanza. Wysadzili nas na plycie i wepchneli do 2 autobusow jak sardynki, bo wszyscy oprocz nas mieli tylko kabinowki. Rozumiem, ze na Okeciu bylismy waznym klientem bo podpieli nas do kolnierza. Tutaj - bylismy nikim. Zwlaszcza w porownaniu z 20 jumbo dla ktorych jest przeznaczone osobne skrzydlo terminala. Dziki tłum wysiadl przed terminalem, wbiegł po schodach i informował nieformalna kolejkę przed 4 stanowiskami do odprawy. Po 15 minutach stania stwierdziliśmy że ten dziki tłum to "obcy". Obyci z lotniskiem obywatele EU i lokalsi (piszę lokalsi bo zauważyłem że porządni Niemcy nie mają paszportów europejskich tylko niemieckie) spokojnie przepychali się do okienka z napisem eu citizens. Tak też i my uczynilismy.
Korzystając z dobrodziejstw międzynarodowego lotniska wyplacilem prosto z drukarki troche banknotów 20 usd i pobieglismy do gate'u. Na Okęciu spread wynosił 95 groszy wiec bylismy bez rezerwy w portfelu.
A sam lot - jak to lot - 2 filmy 2 posilki.