Jednak poszliśmy coś zjeść. Tym razem wybraliśmy tańszą opcję, za drugim rogiem Soi Rambutri. I zdecydowanie rozczarowaliśmy się. Jedzenie o 1/3 tańsze, piwo o połowę, tylko... smak wczorajszej kolacji pamiętam do teraz (Sawasdee House), a dzisiejszej nie pamiętałem jedząc (O'Hungry). Po kolacji poszliśmy spacerkiem dookoła dzielnicy i przy okazji znaleźliśmy najlepszą w mieście knajpę z roti, na którą tak namawiał nas Włodek w 2015 r. Wieczorem wygląda dużo lepiej, może wpadniemy tu na zamknięcie sezonu.
Znaleźliśmy przy okazji dużo tańszy i dużo większy 7/11 a w nim whisky Bell's (leżakowana w karmelowych beczkach, hi hi). Na koniec rundka po starych śmieciach i do hotelu. Jutro lecimy na wyspę. Ciekawe, czy jeszcze jej nie zmyło.