Pudełko z nicością

Polecam wszystkim, którzy nie wiedzą co to jest "pudełko z nicością" poszukać "Czym się różni mózg mężczyzny od mózgu kobiety" na youtube. Stare nagranie z VHS chyba zgrywane, ale za to napisy są po polsku.
I właśnie takie pudełko sobie dzisiaj otworzyłem i zajrzałem do środka. Otrzeźwiło mnie dopiero pieczenie stóp. Otóż - jak zwykle - posmarowałem się filtrem 50 cały, z wyłączeniem stóp, których się nie da posmarować stojąc w klapkach, prawda? Trzecie wakacje z rzędu.
Ponieważ musieliśmy zejść ze słońca, poszliśmy na spacer do sklepu. Dzięki namowie znajomych, zainstalowałem na telefonie mapy firmy Here. Są podobno równie dobre, co Google'a, a działają bez połączenia z siecią. Po kilku testach mogę potwierdzić, że są dobre, ale najpierw trzeba sprawdzić wszystko w Google'u, bo np. nie potrafią używać kolejek w BKK,  pokazują tylko trasy autobusowe. Ale i tak jest to wielkie udogodnienie.
Mając więc nowe źródło informacji, ustaliliśmy w Google'u, że najbliższy sklep jest na zakręcie, następny - wg Here 1,2 km dalej, a następny - obie firmy były zgodne - 1h15 minut dalej. Był to znany nam 7/11 w najbliższej miejscowości, obok targu z żywnością.
Ruszyliśmy. 16:15 Temperatura znośna, wilgotność akceptowalna. Pierwszy sklep - wygląda marnie. Znany nam z poprzedniej bytności sklep "U leżącej" zlikwidowany. Za to restauracja "U Mamy" rozbudowana, wracając może wstąpimy. Idziemy dalej. Drugi sklep - zamknięty. Co robić? Najbardziej doskwiera nam brak wody do czajnika. Podejmujemy szybką decyzję - idziemy do 7/11. I tu mała dygresja. W Tajlandii się nie chodzi. Jeździ się na skuterze lub wielką toyotą. Idąc poboczem jesteśmy pośmiewiskiem całej Azjii. Skutery na nas trąbią, co drugie auto staje i chce nas podwieźć, przecież musiało się stać coś strasznego, że idziemy. Dzieci machają do nas i wołają "hello" jak do uczestników wyścigu pokoju. A my idziemy, niezłomnie. Już po 45 minutach docieramy do targu. Targ ów jest źródłem wszelakich produktów i gotowych dań, z których wiele znam, np. rozpoznałem jajka i banany oraz jabłka. Nie wiem, czy polskie. Kupiliśmy rwaną bułę z czymś w środku, co może być albo owocem, albo mięsem, albo fasolą oraz coś jak bezy, czyli prawdopodobnie kostki suszonej ośmiornicy w cukrze pudrze. Reszta wymagałaby spokojnego przyjrzenia się, a tu nie ma czasu, bo słońce już nisko, kiszki marsza grają a do domu 45 minut truchtem.
Kupiliśmy w 7/11 dwie duże wody, 3 oishee i ciastka z 'pork floss'. Do tej pory jadłem tylko chicken floss, więc jest to ciekawe. Cóż to jest - gotujemy kurczaka, rozdrabniamy go na pojedyncze włókna i smażymy w sosie sojowym i cukrze. W wyniku dostaje się coś w rodzaju waty cukrowej, tylko, że z mięsa. Mniam. Pakują to do różnych bułeczek z sosem majonezowym. Tym razem 100% pork floss w produkcie, czyli coś co wygląda jak ciasteczka ulepione z waty cukrowej. Zobaczymy.
Obładowani wracamy do domu biegiem, ale i tak jest już za późno, wszyskie knajpy pozamykane, została nam tylko restauracja w resorcie, która ma same zalety i jedną wadę. Po drodze zostaliśmy jeszcze wyśmiani w głos przez parkę siedzącą przed swoim domkiem (pokoik ze 3 na 3 metry z wielkim telewizorem i materacem na betonie), że nie stać nas na wypożyczenie skutera i musimy chodzić na piechotę. Będą mieli co opowiadać, bo zamierzamy tam chodzić regularnie. Co to jest - 2 godzinny spacer.
Niestety nie mogę powiedzieć, jaka jest wilgotność, ale wracając miałem w plecaku 3 butelki wyjęte prosto z lodówki, na których tak kondensowała się wilgoć z powietrza, że kapało mi na nogi. Niech to będzie wskazówką, jakie tu jest powietrze. Nad lądem widzimy od godziny burzę, ale pewno nie przyjdzie do nas, bo rybacy nie wracają z morza do portu. I totyle na dzisiaj.

Zdjęcia (10)

Komentarze (0)