Nasz hotel jest na tyłach. Dwie przecznice od wielkiego świata. Idac na obiad mijalismy sheratony citibanki i inne takie. Polecana prez WPK ciao cafe okazala sie miejscowka rodem z filmow o azji poludniowo wschodniej. Moze to nawet nie jest przypadek. Saigon to wielki azjatycki swiat, jak Singapur. Hanoi to szalona Azja z jej ściskiem pogonia za czyms i sprzedaza obwozną. Szkoda ze Singapur i Saigon jest dla nas za drogi, kochamy Hanoi i Bangkok za zgielk. Jutro bedziemy dalej lizac Saigon przez szybke.
Zamknalem tablet w sejfie i nie pamietam kodu wiec posze z telefonu. Jutro poprosimy zeby go otworzyli.
Uzupełnienie: na lotnisku są monitory, na których podają, który taśmociąg wypluje bagaże z którego lotu. Staliśmy pod jednym i czekaliśmi i nic. Po jakimś czasie zauważyliśmy, że wszystkie samoloty z JetStar są przypisane do jednego numeru, więc poszliśmy tam czekać. Nasze walizy - dwie ostatnie - kręciły się na karuzeli.
Przy wyjściu z terminala stoją panowie przy stanowiskach korporacji taksówkowych. Mówi się dokąd, pan wypisuje kwit, pobiera opłatę ($10 lub 220k) i prowadzi do taksówki. Taksówkarz dostaje kwit i wiezie na miejsce.
Na miejscu boy hotelowy wyrwał nam bagaże i zaczął biec w kierunku hotelu. Gdy zauważył, że idziemy do innego (mają z 5 metrów szerokości, a są 3 obok siebie), podstawił nam walizy pod schody i życzył miłego dnia.
Rozrzuciliśmy się i poszliśmy coś zjeść. Padło na sprawdzoną przez WPK Ciao Cafe, która okazała się miejscem pięknym, stylowym, serwującym wspaniałe posiłki i desery, ale nie najtańszym. Odrobina stylowych ozdób, ciemne drewno, dookoła sami stylowo wyglądający Azjaci, antresola nad połową sali. Do pełnej hollywoodzkiej produkcji brakowało tylko tytoniowego dymu (obecnie zakaz palenia, w 2014 jeszcze można było palić). W jednej witrynie torty i ciasteczka, w drugiej domowe lody. Szkoda, że w takim miejscu głupio jest robić zdjęcia, ale polecam internet. Przez okna widać było nocne życie Sajgonu. Bajka.
Powrót do hotelu inną drogą pozwolił nam zobaczyć kilka kolejnych cudów architektonicznych, w tym siedzibę banku narodowego, którego holl ozdabiał wielometrowy kryształowy żyrandol, świecący tak, że nawet komórka nie poradziła sobie z dobraniem parametrów zdjęcia. Trochę bardziej pasowałby do siedziby banku Rotschilda albo zupełnie nie rozumiem, o co tu chodzi.
Zauroczeni miastem padliśmy.