Wielokrotnie w czasie naszej wycieczki rozmawialiśmy o tym, jak bardzo BumbleBee nadaje się do tego typu podróży. Po pierwsze, nie jeździ szybciej, niż 147 kmh, po drugie, woli jeździć 130 kmh (spalanie mniejsze o litr), po trzecie, najchętniej nie wyprzedza (spalanie mniejsze o kolejny litr), po czwarte ma aktualną nawigację, która dość sprawnie odnajduje się w terenie, po piąte, jest z czasów, gdy renault nie był częścią konglomeratu FCA. Żart, po piąte ma zdolność terenową, która daje szansę przejechania nawet dziurawą drogą z Dziór.
Droga Veszprem-Gyor obfituje w ciekawe miejsca, które postanowiliśmy zaliczyć na raz, tak więc od razu po wyjechaniu z tej Perły Północy skierowaliśmy się do działającego klasztoru, w którym mnisi wytwarzają wina, miody i inne specjały, które można na miejscu nabyć. Zachęcające było również to, że zgodnie z internetami miała tam być piękna kawiarnia z widokiem na historyczne zabudowania, a w Gyor nie zatrzyaliśmy się wystarczająco długo, by jej się napić.
Niestety pogoda znowu zaczęła się psuć i niebo zrobiło się ołowiane. Ponieważ z zasady nie chodzimy po muzeach, co w tym przypadku mogło być błędem, ograniczyliśmy się do obejścia klasztoru do okoła i podziwiania panoramy oraz poszukiwania znanej ze zdjęć kawiarni. Niestety kawiarni nie znaleźliśmy, była tylko jakaś budka sprzedająca coś w papierowych kubeczkach i sklep z produktami mnichów. Jakoś mogę uwierzyć, że zbierają lawendę, hodują pszczoły wytwarzające lawendowy miód, a nawet, że robią wino, ale oni również wytwarzają ekskluzywne mydełka i robią lecznicze herbatki ziołowe. Obowiązkowy podatek turystyczny zapłaciliśmy kartą visa (terminal zaproponował transakcję w PLN) i wróciliśmy do samochodu. Na dachu parkingu znaleźliśmy poszukiwaną kawiarnię, ale byliśmy już zbyt zniesmaczeni oszustwem, żeby zapłacić drugi podatek. Zwłaszcza, że następny przystanek również zawierał potencjalną kawiarnię.
Zapomniałem: klasztor pełni obecnie dodatkowo rolę gimnazjum, takie 3 w jednym.