Geoblog.pl    tlk    Podróże    Yacht Club Un-Ltd.    Promenada z emerytami
Zwiń mapę
2019
06
cze

Promenada z emerytami

 
Węgry
Węgry, Balatonfured
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1071 km
 
Nasz butikowy hotelik okazał się trudny do odnalezienia. Nawigacja doprowadziła nas do zaułka, w którym stał pojemnik czterokołowy na odpady komunalne zmieszane. Hotelu - niet. Lekkie nerwy się pojawiły, nie przeczę, ale przecież nie możliwe, żeby hotel dostępny na booking.com wyparował. Zostawiłem samochód i zacząłem obchodzić okoliczne budynki. Znalazłem numer 26 i 28, więc wiem, w którą stronę maleją numery, a szukam 24, więc daleko nie będzie. Jest 24... apartamenty na sprzedaż lub wynajem. Dobra, myślę sobie, jak znajdę 22, to będzie kłopot, może mają dwa budynki na jednej działce? Idę dalej - jest! - zza płotu wychynęła znana bryła naszego hotelu. W recepcji miła pani sprawnym angielskim mieszanym z niemieckim i machaniem tipsami wyjaśniła, że co prawda adres jest od ulicy X, ale wjazd jest od ulicy Y. Nie mogli na stronie napisać?

Podjeżdżamy, parkujemy, meldujemy się i dostajemy pokój na 2 piętrze (stare, wysokie budownictwo, a schody kręcone). Podjęliśmy decyzję, że zabieramy tylko niezbedne rzeczy z samochodu, bo kto te torby będzie tam i z powrotem taszczyć. I jeszcze trzeba uważać, żeby butikowej poręczy z jednej, a tapety z drugiej strony nie obić.

Pokój maniuni, bo przecież to jest staruteńka willa, każdy centymetr się liczy, bo belek nie poprzesuwasz tak łatwo. Kabina prysznicowa tak mała, że w krytycznych momentach musiałem drzwi otwierać, żeby ich nie zbić. Najzabawniejsze było to, że podłoga była tak krzywa ze starości, że w brodziku był spadek taki, że chwilami traciłem równowagę. Za to przesuwane drzwi w szafie same się otwierały w drugą stronę. Same atrakcje.

Hotel przecudny, ale nie samym hotelem, więc ruszyliśmy na zwiedzanie.

Po wejściu na promenadę zaczęliśmy się śmiać - sami emeryci z opaskami hotelowymi, znaczy się, gdzieś tu jest jakiś duży hotel z all inclusive. Idąc promenadą w lewo znaleźliśmy wreszcie taki moloch pokomunistyczny Anabell, co to nawet własną plażę ma nad Balatonem. Jakoś głodni nadal nie byliśmy, więc poszliśmy promenadą w drugą stronę. No tutaj było już zdecydowanie ciekawiej, gdyż w okolicy mariny pojawili się turyści zagraniczni i lokale godne pozostawienia kilku euro. Ale naszym celem był położony niemalże na końcu miejscowości hotel MarinaSupreme. Chciałem porównać, czy dobrze zrobiliśmy wybierając Annuska Villa. No cóż. Betonowy moloch z pokojami od 500 zł. Płakaliśmy wracając do domu. A potem znaleźliśmy na naszym piętrze piękny taras z wielką kanapą i widokiem na Balaton.

Ale teraz na poważnie. Okazało się, że tuż przy promenadzie jest szpital, oczywiście umieszczony w historycznym budynku, z wielkim placem z ławeczkami i źródełkiem wody mineralnej, jak na filmie z przełomu wieków. I z tego szpitala wychodzą sobie kuracjusze z opaskami jak z hotelu all-inclusive i chodzą po strandzie. NFZ może się uczyć, jak się organizuje szpitale. Na przeciwko szpitala jest hotel Bristol Anna (czy jakoś tak) w którym organizowany jest od czasów pradawnych do dzisiaj bal Anny. Po trzeciej stronie placu znajduje się polecana wielka restautacja. I klienci tych 3 budynków koegzystują wieczorem na tym szpitalnym placu, a potem wylewają się na promenadę, by posiedzieć z kieliszkiem wina na ławeczce z widokiem na Balaton.

Jeżeli komuś widok ten widok się znudzi, wystarczy odejść kawałek od jeziora i wejść w jedną z prowadzących na wzgórze uliczek. Na pewno w jednej z kolejnych willi będzie restauracja, bar  lub kawiarnia, w której znajdziemy coś dla siebie, w cenie adekwatnej do naszych możliwości.

Nikt nie musi się bać, że zostanie rozjechany przez szalonego młodzieńca w golfie GTI. Tutaj wszyscy jeżdżą 30 kmh, zatrzymują się na każdym skrzyżowaniu, przepuszczają się... Wydaje się, że nie ma tu zagrożenia kradzieżami. Na setkach vesp i motorów widzieliśmy pozostawione kaski, wiszące na pedałach i manetkach. Nie raz w vespie były pozostawione kluczyki. Takie miłe miejsce. Nic, tylko kupić kawę lub kieliszek wina, usiąść na ławeczce i patrzeć na jezioro. Nikt tu też nie jeździ z radiem na maxa, lokale też nie puszczają muzyki - kto głośniej. Po prostu - błoga cisza.

Po porcjach z MalomKert doszliśmy do wniosku, że niczego nie jemy i idziemy spać.

19 359 kroków, 13,95 km, 472 kcal.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 125 wpisów125 12 komentarzy12 666 zdjęć666 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
14.08.2019 - 16.08.2019
 
 
31.05.2019 - 15.06.2019
 
 
08.09.2017 - 01.10.2017