Geoblog.pl    tlk    Podróże    Yacht Club Un-Ltd.    Miasteczko na skale
Zwiń mapę
2019
07
cze

Miasteczko na skale

 
Węgry
Węgry, Tihany
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1076 km
 
Przekonuję się coraz bardziej, że Węgry są tak nieodkryte przez turystów, że trzeba bardzo uważać i się rozglądać, bo łatwo można przeoczyć coś fajnego. TripAdvisor oczywiście się nie zająknął, że w pobliżu Balatonfured jest perełka. Google też nie zaproponował 7 minutowej wycieczki samochodem za miasto. A samemu można na to nie wpaść, bo jedynym elementem Tihany, który widać z naszego brzegu, to coś jak pałacyk/kościół na wzgórzu.

Celowane przeszukanie półwyspu na mapach google pokazało wiele potencjalnie ciekawych miejsc, w tym targ artystyczny na samym jego koniuszku. Wybraliśmy więc ten punkt jako cel i  pojechaliśmy. Droga prowadziła nad samym jeziorem, od którego pas ruchu oddzielał chodnik wykończony murkiem. Co kilkadziesiąt metrów chodnik poszerzał się w niedużą platformę, na której stały ławeczki i stoliki początkowo zajęte przez jedzących i pijących tubylców, ale czym dalej "w morze" tym bardziej platformy przeistaczały się w profesjonalnie przygotowane stanowiska wędkarskie. Najwięksi zapaleńcy przywieźli ze sobą dopasowane rozmiarem rozkładane daszki, które chroniły wędkarzy i ich cenny sprzęt przed palącym słońcem. A sprzęt był porażający. Tutaj nikt nie wędkuje z jednym kijem; rozkładają specjalne uchwyty i montują na nich po kilka długaśnych wędzisk, które sobie spokojnie spoczywają, aż dadzą znać, że chyba coś się zainteresowało przynętą.

I tak sobie dojechaliśmy do placu targowego, który oczywiście był pusty. Troszkę zniechęceni wybraliśmy drogę powrotną prowadzącą przez szczyt wzgórza. Droga wspinała się zakrętasami, które zdecydowanie dawały w kość BumbleBee, który - jak wiadomo - kuni ma tyle, co ważący połowę golf, czyli za mało. Chociaż w tym przypadku kluczowy mógł być moment obrotowy. I nagle przed nami pojawiła się maleńka wioseczka z maleńkich domków, które natychmiast spowodowały zjechanie na parking. Kurcze, podobno w Alpach są takie miasteczka jak z bajki, ale tutaj się tego nie spodziewałem. Na zboczu wzgórza, przyklejone domki - drewniane, kamienne, ceglane, kryte dachówką lub strzechą. Przed prawie każdym domkiem wystawione ciekawe i niesztampowe rękodzieła, stoliczki kawiarenek, straganiki z pamiątkami. A wszystko ukwiecone, na zmianę dominują róże i lawenda. Ponieważ samo to może nie wystarczyć, po lewej stronie ulicy widać jeziorko, które zaplątało się jakoś po środku półwyspu a po prawej stronie - Balaton. A dalej piękny kościółek, który widzieliśmy z brzegu, a przed nim stragany z produktami lokalnymi. Wszystko zalane słońcem, zachęcającym do skorzystania z cienia z kieliszkiem wina w ręku.

Niestety drobnych starczyło nam na opłacenie 35 minut parkingu, więc zamiast rozkoszować się magią miejsca, musieliśmy wracać do hotelu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 125 wpisów125 12 komentarzy12 666 zdjęć666 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
14.08.2019 - 16.08.2019
 
 
31.05.2019 - 15.06.2019
 
 
08.09.2017 - 01.10.2017